Aktualności Dodano: 20 Kwietnia 2020

Gość "Pasjoteki": Beata Raburska

Data rozpoczęcia: 2020-04-20
Data zakonczenia:

- Mieszkam w Lesznie od dwudziestu ośmiu lat, ale odkryłam miasto na nowo. Wiele szczegółów dostrzegłam dopiero robiąc fotografie - przy filiżance herbaty, w zaciszu swojego mieszkania, opowiada Beata Raburska.

Fotografia pojawiła się, gdy znalazłam się na życiowym zakręcie.

Zostałam singlem, a młodszy syn był w klasie maturalnej i wiedziałam, że wkrótce wyjdzie z domu. Najpierw adoptowałam kota, potem zaczęłam szukać pomysłu na życie, by czymś je wypełnić.

Beata Raburska zaczynała od zdjęć robionych amatorskim aparatem kompaktowym. Los zrządził, że na jej drodze pojawił się Andrzej Przewoźny, wtedy dziennikarz Gazety "ABC", zawodowo zajmujący się fotografią, ale też wielki jej pasjonat.

Koleżanka zaprosiła mnie na ślub syna, posadziła mnie właśnie obok Andrzeja i jego żony, których wtedy jeszcze nie znałam. Od słowa do słowa, okazało się, że on fotografuje, a ja przyznałam się, że amatorsko robię zdjęcia, ale planuje dowiedzieć się czegoś więcej o fotografii, bo taki mam pomysł na swój wolny czas. Andrzej zaproponował, że mi w tym pomoże. Ja na to, że mnie na niego nie stać. Wtedy zaproponował, żebym wpadła czasem na zajęcia, które prowadził z młodymi adeptami fotografii.

Beata Raburska od czasu do czasu skorzystała z oferty, uczestniczyła w Leszczyńskich Spotkaniach Fotograficznych, oraz zaczęła jeździć na warsztaty, by podpatrywać innych fotografów. Dużo też ćwiczyła i uczyła się sama.

Na początku fotografowałam dosłownie wszystko. Rośliny, architekturę, pejzaże, łącznie z zabawami typu: wrzucanie owoców do akwarium, by zrobić im zdjęcie. Takie moje pierwsze zmagania z patrzeniem przez obiektyw w poszukiwaniu tego, co mi sprawi największą przyjemność.

Nadszedł w końcu czas kiedy pani Beata zajęła się fotografią stylizowaną i ona pochłonęła ja najbardziej.

Pozowały mi córki koleżanek albo dziewczyny zagadnięte na ulicy. W 2018 roku zgłosiłam nawet swoje zdjęcia do XXXVII Ogólnopolskiego Konkursu Literacko-Fotograficzno-Plastycznego Konfrontacje 2018, w którym dostałam wyróżnienie, z którego jestem dumna.

Kiedy Andrzej Przewoźny, obecnie zatrudniony w Miejskiej Bibliotece Publicznej utworzył tam Leszczyński Klub Fotograficzny, pani Beata wpisała się na listę jego członków. Wsiąknęła. Mocno. Ubiegłoroczna wystawa zdjęć podczas Nocy Bibliotek "Literackie postacie wychodzą z książek", był jej pomysłem.

- Był po linii tego co sama wówczas fotografowałam.

Projekt zrealizowało 17 członków klubu. Każda sesja fotograficzna wiązała się z bohaterem wybranej książki. Projekt było dużym przedsięwzięciem, którego realizacja zajęła kilka miesięcy.

Po zakończeniu projektu poczułam zmęczenie i trochę wypalenie tym rodzajem fotografii.

Wtedy zrodził się nowy pomysł, powiązany ze stuleciem powrotu Leszna do macierzy.

To nie jest mój projekt autorski jeśli chodzi o sam pomysł. Przypomniały mi się fotografie, na których zestawiano współczesną Warszawę z ujęciami tych samym miejsc, ale zrobionych w czasie Powstania Warszawskiego. A ja zmodyfikowałam go zestawiając zdjęcia obecnego i dawnego Leszna. W moje plany wtajemniczyłam jedynie najbliższą przyjaciółkę i Andrzeja Przewoźnego, który umożliwił mi dostęp do archiwalnych pocztówek Leszna. Przejrzałam je i wybrałam miejsca, które mi się spodobały albo były w jakiś sposób charakterystyczne. Idąc w konkretne miejsce sprawdzałam czy uda się zrobić fotografię jak najdokładniej odwzorowującą miejsce z pocztówki. Nie wszystko było możliwe i łatwe. Stare aparaty, którymi robiono wówczas zdjęcia, inaczej oddają perspektywę i czasami trudno mi było znaleźć odpowiednie miejsce. Czasami trudność polegała również na tym, że tam gdzie kiedyś nie było budynku, teraz jest i to utrudniało zrobienie podobnego ujęcia. Pomijając to wszystko, widać że Leszno zachowało swój dawny charakter, wiele budynków ze starych pocztówek nadal istnieje i prawie się nie zmieniło. Niemniej były też miejsca, których nie mogłam namierzyć za pierwszym razem, na przykład pewna kamienica przy ulicy Wolności. Dopiero Andrzej mi uświadomił, że ustawiłam się nie na ten budynek na który powinnam. Przy ulicy Leszczyńskich też mam jedno miejsce i nie do końca wiem, z którego punktu kiedyś zrobiono fotografię.

Z jednej lokalizacji B. Raburska przywoziła po kilkanaście ujęć, by wybrać to właściwe do nałożenia na fotografię starej pocztówki.

- Odkrywałam Leszno na nowo. Wciągnęło mnie chodzenie po mieście i wyszukiwanie architektonicznych "perełek". Wcześniej wiele razy mijałam jakieś miejsca nie zauważając ich pięknych szczegółów. Praca nad tym projektem sprawiła mi ogromną frajdę.

Teraz czas na coś nowego.

Nadszedł moment, w którym poczułam jakbym pracowała na fotograficznej taśmie, a ja tego nie lubię. Ten projekt był przyjemną odmianą, bo potrzebuję czegoś nowego. Moje artystyczne zamiłowania chyba na jakiś czas znowu przeniosę na zajęcia z gliny, które prowadzi Bogdan Winkiel w Klubie Kwadrat, albo zajrzę do pracowni mojej przyjaciółki która "odmienia" meble i maluje mandale. Ale fotografii nie zostawię, tylko poszukam sobie w niej czegoś nowego. I nawet rodzi się już pewien pomysł.

Justyna Rutecka-Siadek / Gazeta ABC