Aktualności Dodano: 08 czerwca 2020

Historia pewnej książki

Data rozpoczęcia: 2020-06-08
Data zakonczenia:

Literatura pełna jest miejsc przemilczanych, tytułów które próbowano zatuszować. Każde dzieło ma swoją historię. Zdarza się, że droga, którą musi przejść od narodzin, niejednokrotnie stawia pod znakiem zapytania jej publiczne istnienie. Książka, o której chcę opowiedzieć powstała przynajmniej na dwa lata przed swoim drukiem. Pierwszy raz została wydana w 1942 roku w Buenos Aires. Sytuacja dziwna tym bardziej, gdyż do powstania wydania w Polsce upłynąć musiało… 49 lat. Powieść  „Nadberezyńcy” Floriana Czarnyszewicza  zebrała doskonałe recenzje, opinie najważniejszych nazwisk ówczesnego salonu literackiego. Okrzyknięta została arcydziełem, którego tytuł wymieniano w jednym szeregu z „Panem Tadeuszem”, „Weselem”, „Trylogią”. Cóż jednak stanęło na drodze? Brak proweniencji literackiej autora, niewygodne przekonania historyczno-polityczne? Zabrakło głosu wsparcia, chęci głośnego mówienia. Do dziś „Nadberezyńcy” to powieść mało znana. Choć  toczą się gdzieniegdzie dyskusje na jej temat, choć wznawia się wydania, to jednak ciągle mało. Autor umiera w 1964 roku nie doczekawszy się polskiego wydania własnego działa.  Mam przekonanie, że gdyby wnuk brata Floriana Czarnyszewicza, Steven Tyler, wokalista słynnego rockowego zespołu Aerosmith zaśpiewał parę wersów prozy swojego wuja, książka zyskałaby rozgłos, o którym pisarzowi nawet się nie śniło. Wszak muzyka łączy i jest ponad podziałami.

***

Jest rok 1942. Europa mobilizuje siły do kolejnych walk z faszystowskimi Niemcami.  Generał Sikorski przekształca Polskie Siły Zbrojne w ZSRR i tworzy Armię Polską na wschodzie. W okupowanej Polsce Armia Krajowa odpowiedzialna za akcje dywersyjne powołuje Narodowe Siły Zbrojne. Przekształcając swoje formacje powstaje kierownictwo dywersji „Kedyw”. Ujawniają się Bataliony Chłopskie i Gwardia Ludowa. Do walk o Warszawę włączają się wojska radzieckie. Z inicjatywy polskiego podziemia przy wsparciu rządu londyńskiego i zagranicznych organizacji żydowskich powstaje organizacja pomagająca Żydom – kryptonim „Żegota”. Niemcy przystępują do akcji Ostateczne Rozwiązanie mającej definitywnie rozstrzygnąć kwestię żydowską. Ludobójczy plan wchodzi w fazę wykonawczą. W tym samym czasie po drugiej stronie Atlantyku, ukazuje się  debiutancka powieść Floriana Czarnyszewicza, polskiego emigranta, który po zakończeniu walk z bolszewikami, widząc jak  mała ojczyzna ginie bezpowrotnie na jego oczach, podejmuje decyzję i wraz z rodziną w 1924 roku opuszcza wschodnie kresy. Schronienie znajduje w małym argentyńskim miasteczku Berisso, gdzie przez 30 lat ciężko pracuje fizycznie w miejscowych rzeźniach. Angażuje się w lokalną działalność Związku Polaków i zdalnie próbuje działać na rzecz państwa polskiego. Czarnyszewicz nie jest zawodowym pisarzem, a jednak tworzy teksty literackie, artykuły do gazet, czasem do szuflady albo do publikacji, pisze wiersze i różne formy prozatorskie. Skromny, stroniący od salonów, o sobie mówi „literacka samosiejka”. I coś w tym jest, gdyż Czarnyszewicz początkowo pisze jakby dla siebie, to tu, to tam podsuwając swoje pisarskie próby zaufanym recenzentom. Ciężko pracuje, a wieczorami tworzy…

Oczyma wyobraźni, przypływami tęsknoty odrysowuje słowne mapy rodzinnego kraju. Tak właśnie powstaje powieść „Nadberezyńcy” opisująca losy szlachty zagrodowej zamieszkującej tereny położone nad Berezyną a Dnieprem (Białoruś). To również historia dwójki przyjaciół Stacha Bałaszewicza i Kościka Wasilewskiego, których losy nierozerwalnie splatają się z wydarzeniami historycznymi  lat 1911-1920. Fabuła napisana z epickim rozmachem, pełna rozległych opisów przyrody, pejzaży stron rodzinnych, jednocześnie niespodziewanych zwrotów akcji zdumiewa bogactwem warsztatu pisarskiego autora. Świat ów tym szczegółowiej odtwarzany, im dobitniejsza staje się świadomość jego bezpowrotnego przemijania. Europa kolejny raz ocieka krwią. Polska ginie okradana z granic wyznaczonych przez świeżo odzyskaną niepodległość.  Czarnyszewicz zaś, pisarz na emigracji, opisuje kraj lat dziecinnych, młodości i dorastania, którego topografię wyznaczyły dynamicznie zmieniające się warunki historyczno-polityczne. W roku  wydania powieści (1942), świat opisywany w powieści ginie bezpowrotnie. Kresowa Atlantyda przecięta liniami frontów wojennych, szlakami uciekającej przed zagładą tamtejszej ludności, znika z map. Pozostaje pamięć pisarza i jego tęsknota za idyllą, którą próbuje ocalić. Motyw jakże znany nam w polskiej literaturze. „Nadberezyńcy” to powieść autobiograficzna, w której pełno jest motywów zaczerpniętych z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej czy Trylogii Henryka Sienkiewicza. Rodzinna Smolarnia i tereny położone nad Berezyną to Mickiewiczowskie Soplicowo, kresowa topografia budująca także świat przedstawiony u Sienkiewicza. Pełno tu literackich odniesień zaczerpniętych z najznamienitszych dzieł polskiej literatury. Znaleźć można analogie do „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, czy do „Syzyfowych prac” Stefana Żeromskiego. Gdzież więc autentyzm pisarski? Czyż powielanie wątków i motywów zasługuje na określenie mianem epopei, jakim nazwana została powieść Czarnyszewcza? Powinowactwa literackie tej prozy stają na drugim planie w zestawieniu z kunsztem pisarskim. Czytając „Nadberezyńców” można odnieść wrażenie, że autor jakby bawi się dobrze znanymi tematami i postaciami. Stają się one narzędziem, elementem konstrukcji. Całość zaś spina zachwycająca barwa świata, zwroty akcji i niepowtarzalność językowa.  Mimo wszystkich swoich walorów powieść musiała przejść długą drogę do wydania. Jej autor, do końca walczący o ocalenie tego, co już tylko w pamięci pozostało, nie doczekał się wydania swojej powieści w Polsce. Książka ukazała się w kraju drukiem dopiero w 1991 roku. Florian Czarnyszewicz  pisał dla ocalenia pamięci, pisał dla nadziei, mimo iż ta nie miała już racji bytu… zmarł w 1964 roku z dala od rodzinnych stron.

***

Historia tej książki ciągle trwa. Im więcej jej będzie w świadomości czytelników, tym wyraźniejszy będzie jej obraz. Proza ta w pełni zasługuje na zapełnienie pustych miejsc  i niedopowiedzeń, które jej towarzyszą. Zanim jednak Steven Tyler zaśpiewa „Puszczo święta! ...Ty wiatry chłodne powstrzymujesz, a cieniem swym i wilgocią upały chłodzisz. Osłaniasz przed uchem i okiem zwierzenia miłosne kochanków, ich pocałunki, objęcia, i nie zdradzasz przed nimi tajemnicy...” (cyt. z powieści „Nadberezyńcy”), a jego córka Liv Tyler zagra w superprodukcji filmowej, która ukaże rodzinne strony Czarnyszewiczów… książkę „Nadberezyńcy” znaleźć można w księgozbiorze biblioteki. Zapraszamy do czytania i poszukiwań podobnych intrygujących historii, znajdujących się na naszych regałach. 

Basia Hałusek