Aktualności Dodano: 13 kwietnia 2020

Literatura ze smakiem

Data rozpoczęcia: 2020-04-13
Data zakonczenia:

Kto czytał „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prosta pamięta zapewne scenę, w której to bohater kosztuje namoczone w herbacie ciastko. Smak i aromat tej chwili przenoszą teraźniejszość do czasu zapomnianego już dzieciństwa. Pojawiają się ukryte pod skorupą niepamięci szczegóły, konkretne obrazy, wspomnienie staje się bardziej wyraziste, bliskie i odczuwalne. Ileż to rozpraw psychologowie poświęcili tej scenie? Związek między umiejętnością zapamiętywania a działaniem naszych zmysłów został gruntownie przebadany. Marcel Proust doczekał się zacnego miejsca nie tylko wśród światowych literatów, ale i opisana przez niego scena  nazwana została przez psychologów efektem Prousta. 

Pamięć smaku

Wspaniale, gdy udało się komuś przeczytać tak znaną lekturę. Tym większy szacunek, gdy był to cały cykl tej powieści, czyli siedem części. Prawda jednak taka, że nie trzeba wcale pochylać się nad magdalenką Prousta, żeby już nawet intuicyjnie czuć, że jest coś na rzeczy. Każdy z nas w swojej historii ma ukryte wspomnienia, które mają jakiś smak i zapach. Paradoksalnie właśnie to, co jest ulotne i nieokreślone powoduje, że tym trwalsze staje się zapamiętywanie. Tak to właśnie jest, że gdy czegoś skosztujemy lub poczujemy i ma to jakiś związek z naszą przeszłością, uruchamia się opowieść pod tytułem...pamiętam, jak...pamiętam, gdy. Chyba nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to właśnie to co czujemy, smakujemy warunkuje naszą namacalną obecność. Kiedyś znikniemy i tylko pamięć smaku, zapachu, przekazywana z pokolenia na pokolenie ocali wspomnienie naszego istnienia. Zapach ubrań, świeżo wypranego i suszonego na wietrze prania, smak leżących w sadzie, dopiero co opadłych papierówek, woń pieczywa z ulubionej piekarni lub z domowych garnków pyrkających na wolnym gazie. Nie da się tego nigdzie zapisać ani utrwalić.  Współistnieje razem z nami i trwa tak długo, jak czujemy i smakujemy. Papier, słowa, obraz. Przepis babciny na pierogi, lub ulubione ciasto biszkoptowe z owocami prosto z ogrodu. Zapisany na kartkach z zeszytu, trzymany w tej właśnie szufladzie lub wetknięty między strony ulubionej książki kucharskiej. Przepis niczym zaklęcie lub tajemny dostęp do skarbu. Ileż to razy sięgamy po tę spisaną recepturę? Staramy się odtworzyć potrawę, jednak zawsze pojawia się to coś, pewien nadzwyczajny dodatek dzięki, któremu to co odtwarzamy smakuje i pachnie tak, jak według nas powinno. Pamięć smaku. Aha, mama zawsze pilnowała, żeby ciasto było półlejące, a babcia naciskała palcem pierogową masę sprawdzając jej sprężystość, ten placek to tylko z antonówkami z dziadkowego sadu, a te powidła koniecznie z węgierek zbieranych prosto trawy ...zapamiętujemy. Dlaczego? Wszystkie skrzętnie przechowywane przepisy nabierają życia dzięki smakom i zapachom, które odtworzyć możemy tylko i wyłącznie dzięki pamięci.

 Książkowa kuchnia

Trochę to przypomina sytuację, kiedy  znika rodzina Muminków , w ostatniej części cyklu pt. „Dolina Muminków w listopadzie” a pozostali bohaterowie próbują się w tym odnaleźć. Jakże to zrobić, gdy nie ma Mamy Muminka i robionych przez nią, najpyszniejszych w świecie naleśników z konfiturą??  Filifionka, która staje na wysokości zadania i podejmuje kulinarne wyzwanie, wie że nic już nie smakuje tak samo. „Mama Muminka lubiła gwizdać podczas gotowania...Kuchnia była rzeczywiście kuchnią, bezpiecznym miejscem, gdzie roztacza się opiekę nad wszystkim, tajemniczym sercem domu, jego najgłębszym wnętrzem, gdzie nic nie grozi.” Rzeczywiście kuchnia jednoczyła tam wszystkich. Potrawy szykowane przez Mamę Muminka przyciągały całą rodzinę i przyjaciół. Śniadali na werandzie przed domem, piknikowali w lesie na polanie lub na plaży. Koszyk, który Mama zabierała na wyprawy zawsze był pełen smakołyków. Myli się ten, kto uznaje muminkowy cykl za opowieść tylko dla dzieci. Wszyscy Ci, którzy pokochali Muminki w czasie swojego dzieciństwa doskonale wiedzą, co mam na myśli. To my dorośli nosimy ze sobą największe pokłady pamięci. I to co dla dzieci w Muminkach jest bajką, dla nas „starych” jest wspomnieniem zachowanym intuicyjnie w smakach i zapachach. Podobnie jest w kuchni Babette z jednego z opowiadań Karen Blixen.  Tytułowa bohaterka uciekając z owładniętego rewolucją Paryża trafia do położonej w Dani nadmorskiej wioski. Od tej pory życie mieszkańców tej małej, hermetycznie zamkniętej osady, zaczyna się zmieniać. Babette wnosi w ich skromny byt nieznane dotąd bogactwo smaków i zapachów. Wszechobecny surowy i zimny klimat rozpływają się w oparach wspaniałych potraw, które serwuje swoim przyjaciołom. Pojawiają się wykwintne zupy, dania z owoców morza, wytrawnie przygotowane przepiórki, desery... Karen Blixen opisuje tak, że czytając niemalże odczuwamy smak i zapach. Inna, skądinąd niemniej apetyczna seria opisów dań, przepisów kulinarnych, degustacji pojawia się w serii kryminalnej o komisarzu Guido Brunettim. Powieści Donny Leon to nie tylko kryminalna intryga. Brunetti, oprócz poświęceniu się sprawie, jest także miłośnikiem smaków. Mówiąc wprost jest łasuchem, który uwielbia kuchnię od strony degustatora. Tych literackich smaków jest całkiem sporo. Wszystko właśnie po to, aby dana fabuła utkwiła dosadniej w pamięci czytelnika.  Tak właśnie czujemy niepowtarzalny smak czekolady z powieści Joanne Harris („Czekolada”). Niczym Babette, bohaterka Harris przybywając do małej mieściny posądzona jest o kulinarne szachrajstwa, konszachty przypieczętowane diabelskim paktem. Tymczasem jej pasja powoduje, że mieszkańcy rozpływają się w aksamitnym czekoladowym smaku. „Gdy byłam dzieckiem, pierwszy kęs robiłam z zamkniętymi oczami, by lepiej poczuć smak potrawy” pisze Anna Włodarczyk w opowieściach rodzinnych pt. „Zapach truskawek”. Pełno tu opisów przepełnionych smakiem i aromatem. Zapamiętanych obrazów, ruchów, barw, światła…I choć to zawsze kwestia gustu, książki te mają o tyle swoją przewagę nad pozostałą literaturą, że pisane są ze smakiem. 

Z kuchni do biblioteki

Albo i odwrotnie! Nieważne którą drogę obierzemy, zawsze chodzi o wrażenia. Tym mocniejsze i bardziej zapadające w pamięć, im silniej angażujemy w nią nasze zmysły. Oferujemy ponad dwieście tysięcy książek, ale prawda taka że zapisane słowa, które przepuszczamy przez nasz umysł są tylko na chwilę. Liczą się odczucia, dźwięki, obrazy, ale również smaki i zapachy. Stąd w bibliotece liczne koncerty, zajęcia, warsztaty muzyczne i wystawy fotograficzne. Jeśli chodzi zaś o smak i zapach. W Bibliotece Ratuszowej można skosztować ciast robionych według literackich przepisów. Popijając kawę lub, jak kto woli, herbatę oddać się lekturze lub rozmowie.  Od paru już sezonów biblioteka regularnie uczestniczy w cyklicznych imprezach organizowanych przez miasto. Rynki Śniadaniowe i Piknik Leszczyńskie Smaki na stałe znalazły swoje miejsce w kalendarzu wydarzeń biblioteki. Staramy się, żebyście na każdym z nich mieli doborowy wybór książek do czytania. Oba wydarzenia to świetny moment, aby połączyć jedno z drugim. Przygotowujemy dla czytelników doskonałe potrawy według kuchni regionalnych. Między podczytywaniem gazet, przeglądaniem prezentowanych tytułów, można spróbować specjałów przygotowanych przez zaprzyjaźnionych gości. Smaki i literatura mają bardzo wiele wspólnego, a i dzięki letnim, wolnym klimatom można bibliotekę poznać od przysłowiowej kuchni. Szukajcie nas zatem również na Rynkach Śniadaniowych i na Pikniku Leszczyńskie Smaki. Niech ten letni czas wypełnia się nie tylko wspaniałą lekturą, ale i niezapomnianym smakiem. 

Basia Hałusek