Aktualności Dodano: 20 stycznia 2021

Ponad osiemdziesiąt lat leszczyńskiego sportu żużlowego

Data rozpoczęcia: 2021-01-20
Data zakonczenia:

Czy setna rocznica powrotu Leszna do macierzy może mieć coś wspólnego z ponad osiemdziesięcioletnią historią sportu żużlowego w tym wielkopolskim mieście? Pozornie niewiele. Kilka rzeczy można jednak znaleźć.

Zacznijmy od słowa odwaga. Jakże jej wiele musieli mieć mieszkańcy Wielkopolski, by przeciwstawić się odwiecznemu wrogowi, ciemiężącemu polski naród, dążącemu do zniweczenia nie tylko polskiej mowy, ale także kultury i wielu innych elementów życia dodziennego. Zryw, mający na celu zrzucenie kajdan, jakie na Polaków nałożyli okupujący przez wiele lat Ziemię Wielkopolską, w tym Leszno i okoliczne miejscowości, odwagi wymagał z pewnością.

By móc uprawiać sport żużlowy, również potrzeba wielkiej odwagi. Dyscyplina to piękna, walka na zamkniętym owalu toru zwykle bardzo zacięta, ale jakże często niebezpieczna. Ileż trzeba mieć tejże odwagi, by pędząc z ogromną prędkością na pozbawionym hamulców motocyklu, wejść w wiraż tak zwanym ślizgiem kontrolowanym, do tego mając po obu swoich bokach równie szybko pędzących rywali? I to na nawierzchni często pełnej kolein, wyrw i innych pułapek, których zwykle z trybun kibice nie widzą.

To trochę tak, ale tylko trochę, jak z pędzącą do boju kawalerią. Uzbrojeni jeźdźcy, gnający "na złamanie karku" na swych pięknych rumakach (także, jak żużlowe maszyny, pozbawionych przecież hamulca), też często ocierający się niemal o siebie i potrafiący niemal w miejscu dokonać niespodziewanego zwrotu. Tu podobnie, jak w sporcie żużlowym, potrzeba wielu tygodni, miesięcy, lat nawet, by dojść do takiej doskonałości, precyzji wręcz, by wszystko, dzięki wytrenowaniu właśnie, wyglądało tak jak widzą to obserwatorzy. Znane jest żołnierskie powiedzenie, że "im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi na froncie". Można je lekko przerabiając, zastosować i do żużlowców, którzy dzięki wylanemu potowi i wysiłkowi na treningach, potrafią poźniej, w trakcie zażartej walki, unikać upadków, a jeśli już takie się zdarzają, to upadać tak, by skutki kolizji były jak najmniejsze.

Te porównania nie są przypadkowe. Leszczyniacy mieli okazję podziwiać stacjonujących tutaj kwalerzystów z 17 Pułku Ułanów. Spora część z nich zachwycała się pięknymi rumakami. I zapewne wielu swą miłość do żywych koni przeniosło z czasem na inne konie, te mechaniczne. W obu przypadkach najważniejsi byli i są ludzie dosiadający tych rumaków, to oni stawali się bohaterami rozgrywanych przed laty zawodów hippicznych, tak jak teraz na sportowe gwiazdy wyrastają walczący na torze żużlowcy. Tamci, gdy nastał czas próby, walczyli o powrót Leszna w granice Polski, ci obecni swymi sukcesami rozsławiają swoje miasto i to w całym świecie. Ze sportem żużlowym i klubem Unia jest przecież najczęściej kojarzone Leszno. I to nie tylko wśród kibiców tej dyscypliny.

Powrót przed stu laty Leszna do Rzeczpospolitej pozwolił na rozwój miasta i regionu, mieszkańcom umożliwił spełnianie marzeń. Gdy świat się motoryzował i pierwsze motocykle zaczęły pojawiać się także w Polsce, narodziło się pragnienie sportowej rywalizacji. Z oczywistych powodów było to trudne i nie od razu możliwe do zrealizowania. Pierwsze polskie motocykle, marki "Lech", zaczęto produkować w 1920 roku, później była era "Sokołów", ukazujących się na rynku w kilku odmianach pojemności silnika. Z początkiem lat trzydziestych pojawiły się pierwsze próby organizowania imprez motocyklowych. Były to zazwyczaj rajdy, wyścigi terenowe oraz bardzo wówczas popularne zloty gwiaździste. Uczestnikom marzyło się powołanie organizacji, która wszystkie te działania mogłaby regulować, ujednolicając choćby zasady rywalizacji.

"Zrzeszenie Automobilistów w Lesznie Wlkp. zarejestrowano w Urzędzie Wojewódzkim 27.08.1937 r. – napisał Jerzy Gaj, autor w publikacji "Sport w Lesznie 1902–1996". – Jego celem było "pielęgnowanie ducha łączności członków, doskonalenie zawodowe i moralne członków i ich rodzin, dążenie do polepszenia gospodarczego członków i udzielanie im pomocy materialnej i moralnej".

Wzorem Zrzeszenia Automobilistów, w oparciu o jego w sumie niewielki dorobek, powołany został w Lesznie do życia Leszczyński Klub Motocyklowy. Założycielskie zebranie odbyło się 8 maja 1938 roku, jednak już nieco wcześniej, odbywały się na boisku "Sokoła" w Lesznie imprezy motocyklowe, w tym zawody na zamkniętym torze, czyli właściwie już żużlowe. Oczywiście na maszynach turystycznych, różnych marek i o różnych pojemnościach, nieco tylko przystosowanych do tego typu rywalizacji.

Celem powołanego do życia Leszczyńskiego Klubu Motocyklowego było popularyzowanie motoryzacji oraz organizowanie imprez sportowych, a także rajdów i wycieczek krajoznawczych. LKM liczył wówczas nieco ponad czterdziestu członków. Jego prężną działalność przerwała druga wojna światowa.

Po jej zakończeniu potrzeba było wielu miesięcy na odrodzenie się klubu. Jednak już od pierwszej edycji zmagań w Państwowej Lidze Żużlowej zawodnicy LKM-u, później LKM-Unia i wreszcie Unii Leszno nie tylko brali czynny udzał w rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski, ale wręcz je na kilka lat zdominowali...

Wiesław Dobruszek

Na zdjęciu: Żużlowcy często swe maszyny nazywają rumakami. Fot. archiwum autora