Aktualności Dodano: 13 lipca 2021

Lata z "jedynką" na końcu (9) - 1961 – "TRUSKAWKOWE" OPÓŹNIENIE

Data rozpoczęcia: 2021-07-13
Data zakonczenia:

Sport żużlowy, jak każdą inną dyscyplinę oraz dziedzinę życia, podsumowywać można na różne sposoby. Są zwolennicy statystyk (żużel świetnie się do tego nadaje), opisów ważnych imprez i innych wydarzeń, wspomnień związanych z jubileuszami i rocznicami. Biorąc te ostatnie pod uwagę, zapraszamy na podróż w czasie do lat, które jak rok 2021 mają na końcu "jedynkę".

Organizacyjnie wszystko zostało przed wrocławskim finałem Drużynowych Mistrzostw Świata zapięte na ostatni guzik. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zburzyć starannie przygotowanego programu najważniejszej żużlowej imprezy w naszym kraju w 1961 roku. A jednak…

Oto o godzinie piętnastej, gdy zawodnicy mieli wychodzić do uroczystej prezentacji, na Stadionie Olimpijskim było, jak to opisano, „tylko dwie i pół drużyny”. W tym oczywiście piątka naszych reprezentantów, czyli: Florian Kapała, Henryk Żyto, Marian Kaiser, Mieczysław Połukard i Stanisław Tkocz. W komplecie byli też Czechosłowacy: Antonin Kasper, Lubos Tomicek, Stanislav Svoboda, Bohumil Bartonek i Lubos Dusanek. Na czas zdążyli dojechać trzej żużlowcy ze Szwecji: Goete Nordin, Soren Sjoesten i Rune Soermander.

„Reszta spodziewanych we Wrocławiu uczestników finału, czyli druga część drużyny szwedzkiej oraz cały zespół brytyjski, przebywała od poprzedniego dnia na lotnisku w Londynie, oczekując na naprawę samolotu LOT-u, który wcześniej, w ramach oszczędności, zawiózł do Paryża polskie truskawki – napisano w książce „Z historii speedwaya” tom 1 (DMŚ 1959–1978). – Niestety, maszyna po przylocie do Londynu zdefektowała, a usuwanie awarii przeciągało się w nieskończoność.

Publiczność, szczelnie wypełniająca trybuny Stadionu Olimpijskiego, z wielką cierpliwością oczekiwała na rozpoczęcie imprezy. Nie wszyscy się zorientowali, że przygotowany barwny program artystyczny został w trybie alarmowym znacznie przedłużony. (…). Wreszcie, dwie godziny po planowanym czasie dotarła na stadion informacja, która wzbudziła wśród widzów aplauz: samolot ze Szwedami i Brytyjczykami niebawem będzie lądował na wrocławskim lotnisku!”

Tu warto sięgnąć do wspomnień Władysława Pietrzaka, który był sędzią głównym tego finału, a także cenionym działaczem polskiego i światowego sportu żużlowego: „Wsiadamy w samochody i małą kolumną jedziemy na lotnisko. O siedemnastej pięćdziesiąt wylądował wreszcie tak długo oczekiwany specjalny samolot LOT-u. Czasu mało, przecież to jesień, niedługo zapadną ciemności! Wszyscy bierzemy się do pomocy WOP-istom, celnikom i przybyłym zawodnikom. Jedni pospiesznie wyładowują motocykle, od razu na ciężarówkę, gdzie mechanicy zaczynają wmontowywać przednie widelce i koła (będą to kończyć już w czasie jazdy na stadion!), inni pomagają zawodnikom pospiesznie przebrać się w autobusie, który dowiezie ich na tor (i to odbywać się będzie jeszcze w czasie jazdy!). Ja pozbierałem wszystkie paszporty, pomagam wypełnić deklaracje celne i załatwiam z WOP-em i celnikami odprawy formalne.”

W tym czasie poproszono o pomoc milicję, by ta ułatwiła szybki przejazd tej nietypowej żużlowej kolumny z lotniska na stadion. Wszystko przebiegło dość sprawnie, ale czas płynął nieubłaganie. Istniała obawa, bo nie było możliwości użycia oświetlenia na Stadionie Olimpijskim, że może być zagrożone rozegranie wszystkich szesnastu wyścigów.

Ze wspomnień Władysława Pietrzaka: „Jesteśmy na stadionie. Biegnę na swoje stanowisko sędziowskie na głównej trybunie. Sygnał z parku maszyn: „Jesteśmy gotowi!” Wzywam zawodników. Na starcie stają (od krawężnika): Florian Kapała, Lubos Tomicek, Ken McKinlay i Soren Sjoesten. Już w pierwszym biegu zamiast podanego w programie Rune Soermandera widzowie zobaczyli na starcie Sjoestena. Jak bowiem poinformował spiker zawodów, redaktor Tadeusz Osmęda, Szwedzi zamienili w swym składzie Soermnadera ze Sjoestenem tak, że Rune przeszedł do rezerwy, a Soren otrzymał numer cztery (w tym czasie każda z drużyn miała numery od jeden do cztery, a zespoły różniły się kolorami hełmów). Druga informacja mówiła, że nie przyjechał Per Tage Svensson i zastąpi go Goete Nordin. Również w drużynie czechosłowackiej zaszła zmiana, z numerem czwartym miał występować Bohumil Bartonek zamiast Dusanka.”

W sprawie tych zmian w zespołach, autor niniejszego tekstu stoczył lat temu prawie trzydzieści spór z Władysławem Pietrzakiem, między innymi na łamach „Tygodnika Żużlowego”. Jednak podczas bezpośredniego spotkania przy „złocistym napoju” zgodnie oboje uznaliśmy, że wszystkie sporne informacje, wynikały z wyżej wspomnianego zamieszania i przedstartowej gorączki. Powstały wówczas przekłamania, zapisane także w oficjalnych źródłach Polskiego Związku Motorowego i w zagranicznych publikacjach.

Wracając do pierwszego wyścigu wrocławskiej imprezy, finałowy turniej rozpoczyna się bardzo udanie dla polskich zawodników. Florian Kapała przegrywa co prawda start z Sorenem Sjoestenem, ale szybko obejmuje prowadzenie, co publiczność przyjmuje z wielkim entuzjazmem.

Sędziujący zawody Władysław Pietrzak stara się przyspieszać kolejne starty. W drugim niespodzianka, jaką jest zwycięstwo Antonina Kaspera. Czechosłowak ma jednak bardzo szybki motocykl, więc walczący z nim Henryk Żyto musi skoncentrować się na obronie drugiej lokaty przed atakami równie jak Polak filigranowego Anglika, Petera Cravena. Za chwilę Marian Kaiser nie daje szans utytułowanemu Ove Fundinowi, Szwed szybko rezygnuje z pogoni i Polska ma już osiem punktów. Dwa na koniec pierwszej serii dorzuca Mieczysław Połukard. Polska na czele klasyfikacji, z trzema punktami przewagi nad Brytyjczykami.

Drugą serię wspaniale otwiera Florian Kapała, po błyskawicznym starcie pewnie zwycięża. Gorzej wypada Henryk Żyto, nie zdobywa żadnego punktu. Na szczęście stratę tę nadrabia Marian Kaiser, goniąc skutecznie i wyprzedzając ostatecznie Ken McKinlaya. Wreszcie Mieczysław Połukard z trudem inkasuje jeden punkt, dopiero na trzecim okrążeniu pokonując Bohumila Bartonka.

Nie liczą się już Czechosłowacy. Polska prowadzi, ale to dopiero półmetek finałowego turnieju. Czy uda się zawody dokończyć w pełnym wymiarze? Szybko przebiega trzecia seria. Florian Kapała ma defekt motocykla, tym razem pięknie jedzie za to niezagrożony od startu Henryk Żyto. Marian Kaiser po ciężkiej walce wyszarpuje jeden punkt. Za chwilę dwa zdobywa ofiarnie walczący Mieczysław Połukard. Polska zachowuje przodownictwo w klasyfikacji, z niewielką przewagą nad Szwecją i Wielką Brytanią.

Robi się jednak coraz ciemniej, czarne kombinezony zawodników zlewają się z czarną nawierzchnią toru. W końcu trzeba podjąć decyzję o tym, co dalej z zawodami…

O tym, jakie podjęto działania i jak ostatecznie zakończyła się rywalizacja o medale Drużynowych Mistrzostw Świata 1961, już w kolejnym odcinku tego cyklu.

Wiesław Dobruszek

Pod zdjęciem:
Sędzią głównym wrocławskiego finału Drużynowych Mistrzostw Świata 1961 we Wrocławiu był zasłożony działacz polskiego i światowego sportu żużlowego, Władysław Pietrzak.
Fot. archiwum