Aktualności Dodano: 23 marca 2021

Lata z "jedynką" na końcu (4) 1951 – Regulamin rzecz święta

Data rozpoczęcia: 2021-03-23
Data zakonczenia:

Sport żużlowy, jak każdą inną dyscyplinę oraz dziedzinę życia, podsumowywać można na różne sposoby. Są zwolennicy statystyk (żużel świetnie się do tego nadaje), opisów ważnych imprez i innych wydarzeń, wspomnień związanych z jubileuszami i rocznicami. Biorąc te ostatnie pod uwagę, zapraszamy na podróż w czasie do lat, które jak rok 2021 mają na końcu "jedynkę".

W dwóch poprzednich odcinkach tego cyklu wspominaliśmy wydarzenia związane z finałem Indywidualnych Mistrzostw Polski, rozegranym w 1951 roku we Wrocławiu. Ponieważ sędziowska decyzja o przyznaniu złotego medalu Włodzimierzowi Szwendrowskiemu, ze względu na niższą sumę czasów od tej, jaką uzusykał Alfred Spyra, przy ich jednakowym dorobku punktowym, wzbudzała burzliwą dyskusję, wróćmy do tamtego turnieju raz jeszcze.

Wiele lat po wrocławskim finale autor cytowanej w poprzednim odcinku rozmowy z Alfredem Spyrą, znany dziennikarz radiowy, redaktor Henryk Grzonka, zabiegał o zmianę tej kontrowersyjnej decyzji. Nie chodziło o odebranie złotego medalu Włodzimierzowi Szwendrowskiemu, lecz o przyznanie tytułu mistrzowskiego obu zawodnikom. Pan Włodzimierz nie miał nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale żużlowe władze nie zdecydowały się na zmianę tamtej decyzji z 1951 roku.

Miałem i ja szczęście na swej dzienniarskiej drodze spotkać obu bohaterów wrocławskiego finału. Z Alfredem Spyrą rozmawiałem przy okazji Memoriału Jana Ciszewskiego, odbywającego się na "Skałce" w Świętochłowicach. Gdy spytałem o finałowe zawody z 1951 roku, mający wówczas niespełna siedemdziesiąt lat pan Alfred, początkowo, delikatnie mówiąc, "odesłał mnie do diabła", ale później opowiedział mi mniej więcej w tym samym duchu jak redaktorowi Grzonce, o swoich wspomnieniach z tamtego turnieju. Niby już machnął ręką na sędziowską, krzywdzącą go decyzję, ale w głosie wyraźnie słychać było tę zadrę, poczucie krzywdy, której  nie zatarły upływające lata.

Natomiast z Włodzimierzem Szwendrowskim miałem okazję zamienić kilka zdań podczas zawodów w Lublinie, bodaj podczas meczu Starzy – Młodzi, zorganizowanego w połowie lat dziewięćdziesiątych przez redakcję "Tygodnika Żużlowego" i lubelski klub. Pan Włodzimierz, będący mniej więcej w tym samym wieku co jego rywal sprzed lat, po prostu uśmiechnął się i powiedział, że to nie on decydował, a na torze walczył o jak najlepszy wynik, że też był zaskoczony sędziowskim werdyktem. "Cóż, miałem po prostu wtedy trochę więcej szczęścia" – powiedział zamykając temat finału Indywidualnych Mistrzostw Polski 1951.

Redaktor Henryk Grzonka, na łamach swojej książki "Speedway Indywidualne Mistrzostwa Polski", ostro skrytykował sytuację związaną z tamtymi pamiętnymi zawodami we Wrocławiu: "Tak więc wrocławski finał zakończył się skandalem. Ponad wszelką wątpliwość ówczesny regulamin nie mówił nic o tym, jak postępować kiedy dwóch lub więcej zawodników na czołowych miejscach ma taką samą ilość punktów, ale nie mówił też nic o sumowaniu czasów uzyskanych przez zawodników w poszczególnych biegach. Zgodnie z obowiązującymi w całym sporcie zasadami, regulamin, który obowiązuje przed zawodami, musi również obowiązywać po zawodach. Ani w trakcie zawodów, ani po ich zakończeniu regulaminu nie można zmieniać, ani uzupełniać..."

Jednym słowem: "regulamin rzecz święta"!

Obecnie o kolejności na miejscach decydujących o podziale medali, bądź o awansie z jednej rundy do wyższej we wszystkich właściwie rozgrywkach, rozstrzygają wyniki biegu dodatkowego. Opracowano nawet układ mini turnieju, jeśli w takiej sytuacji znajdzie się więcej niż czterech zawodników. Natomiast o pozycjach nie mających takiego znaczenia,  decyduje kolejno liczba zajętych w zawodach miejsc pierwszych, drugich, trzecich, czwartych, a przy ich równości, wynik bezpośredniego pojedynku.

W 1951 roku, wobec luki w regulaminie, można było wzorem rozegranych trzy tygodnie wcześniej mistrzostw świata, zarządzić wyścig dodatkowy, lub zastosować zasadę bezpośredniej wygranej. A najsprawiedliwiej przyznać dwa mistrzowskie tytuły, jak proponował po latach redaktor Henryk Grzonka. Wybrano jednak wariant chyba najgorszy z możliwych i trudno się dziwić temu, że Alfred Emil Spyra przez tak wiele lat miał o to pretensje.

Następna sytuacja, w której kandydaci do dwóch czołowych miejsc w finale indywidualnych mistrzostw kraju, mieli taki sam dorobek punktowy,  wystąpiła dopiero... osiemnaście lat później. Wcześniej kilka razy bieg barażowy decydował o srebrnym medalu: w 1960 roku o srebro w Rybniku walczyli Marian Kaiser, Bernard Kacperak i Paweł Waloszek; w 1962 roku w Rzeszowie Marian Kaiser i Henryk Żyto; w 1964 roku w Rybniku Joachim Maj i Andrzej Pogorzelski; w 1968 roku raz jeszcze w Rybniku Edmund Migoś i Edward Jancarz. O brązowy "krążek" w 1965 roku w tymże Rybniku rywalizowali Andrzej Pogorzelski i Marian Kaiser.

Walkę dodatkową toczono jeszcze kilka razy, choć nie za często. Dopiero po osiemnastu latach, w 1969 roku, na rybnickim, a jakże, torze, powtórzyła się sytuacja z 1951 roku. Tym razem odbył się bieg barażowy, w którym w pojedynku o mistrzowski tytuł Andrzej Wyglenda pokonał Pawła Waloszka.

Później było jeszcze dziewięć "dogrywek" o złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Polski. Stawali do nich (zwycięzca na pierwszym miejscu) w latach: 1979 Zenon Plech – Mieczysław Woźniak, 1982 Andrzej Huszcza – Leonard Raba, 1988 Roman Jankowski – Jan Krzystyniak, 1990 Zenon Kasprzak – Mirosław Korbel, 1995 Tomasz Gollob – Piotr Świst, 1997 Jacek Krzyżaniak – Sławomir Drabik, 1999 Piotr Protasiewicz – Tomasz Gollob, 2004 Grzegorz Walasek – Jarosław Hampel, 2010 Janusz Kołodziej – Krzysztof Kasprzak. Od 2013 roku w zawodach o mistrzostwo kraju obowiązuje inny system, mistrza wyłania czteroosobowy finał, poprzedzony dwoma biegami półfinałowymi. Nie ma więc już miejsca na wyścigi barażowe.

Niektóre ze wspomnianych "dodatków" miały swoją wielką dramaturgię, jak choćby ten z 1999 roku, zakończony groźnym karambolem na linii mety obu walczących na swoim torze zawodników bydgoskiego klubu. Jednak sytuacja z wrocławskiego finału sprzed siedemdziesięciu lat miała zgoła inne, mocno kontrowersyjne źródło.

W następnym odcinku będzie trochę "z innej beczki": wybór trzech żużlowych zespołów z dekady 1951–1960, czyli coś w rodzaju plebiscytu na najlepszych zawodników tamtego dziesięciolecia. Szczegóły już niebawem.

Wiesław Dobruszek
 
Na zdjęciu:
Indywidualny wicemistrz Polski z 1951 roku, który szansę na złoty medal utracił z powodu... luki regulaminowej. Alfred Spyra długo miał o to żal do sędziów wrocławskiego finału.
Fot. Henryk Grzonka