Nikt nie przypuściłby, iż tak wspaniale jaśniejąca gwiazda, jaką był dla ówczesnych Cyprian Norwid, w wyniku różnych nieprzewidzianych okoliczności, zgaśnie niczym płomień zdmuchniętej świecy. Jako młody obiecujący poeta został przyjęty bardzo entuzjastycznie przez środowisko literackie.
W owej glorii i chwale, z wykształcenia plastyk i już wybitny poeta, w maju 1942 roku wyjeżdża z Warszawy, udając się w podróż po Europie, żeby dalej pobierać nauki w sztukach plastycznych. Był jedynym poetą romantycznym, który w niedługim czasie dotarł aż poza granice starego lądu.
Z tego okresu zachowała się bogata korespondencja świadcząca o licznych przyjaźniach poety, jak również o różnorodności miejsc, które odwiedzał. Jednym z nich był dwór rodziny Łubieńskich w Pudliszkach w Wielkopolsce. Tam Norwid gościł, zawiązując ciepłe, bliskie relacje z gospodarzami, szczególnie z synem Józefa Łubieńskiego, Włodzimierzem. Dwór w Pudliszkach, a właściwie jego ognisko domowe, był tak bliski sercu Norwida, iż to właśnie ów dom stał się jedynym, do którego tęsknił i chciał wracać przebywając na emigracji. Widniejące na zachowanej z tego czasu korespondencji stemple Lissa pozwalają podejrzewać, że Norwid przejeżdżał lub może również i bywał w wielkopolskim Lesznie. Zaledwie rok wcześniej w korespondencji z Augustem Wilkońskim poeta opisywał grafikę, jaką stworzył, porównując ją do tych zamieszczanych w wydawanym w Lesznie „Przyjacielu Ludu”.
Ten piękny i owocny okres, skończył się niespodziewanie, gdy w 1946 roku podczas pobytu w Berlinie, w przypadku dziwnych i nie do końca wyjaśnionych okoliczności dotyczących zaginięcia paszportu, oskarżony również o działania na szkodę carskiej Rosji, Norwid trafił do więzienia o zaostrzonym rygorze. W wyniku panujących tam warunków, przeszedł ciężką chorobę i został przeniesiony do więziennego szpitala. W sprawę uwolnienia Norwida mocno zaangażował się przyjaciel Włodzimierz Łubieński, jednak wydarzenie to zaważyło na dalszych losach poety, stając się zaledwie początkiem złej passy. W takich okolicznościach Norwid stał się emigrantem, uciekinierem, kimś na kształt persona non grata. Również u emigracji polistopadowej poeta utracił posłuch, stając się obiektem inwektyw i ostrej krytyki. Jego pisma traciły czytelników, mało kto chciał je również wydawać. W 1849 roku umarł Włodzimierz Łubieński, najlepszy przyjaciel poety, co wpędziło Norwida w głęboką depresję. Tak zadziałał przypadek, nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Rozpoczęła się tułaczka poety, która zawiodła go aż poza ocean, daleko od rodzinnego kraju, z dala od środowiska, w którym się kształtował, w oderwaniu od nielicznych, sprzyjających mu osób. Przypadek rozpostarł mroczną aurę nad dziełami poety, których geniusz odkryją i na nowo wskrzeszą dopiero poeci młodopolscy i dwudziestolecia międzywojennego.
Barbara Hałusek
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.