Aktualności Dodano: 09 kwietnia 2020

Aby nie wylać dziecka z kąpielą

Data rozpoczęcia: 2020-04-09
Data zakonczenia:

Kiedy w miejscu publicznym, jesteś świadkiem tak zwanego focha kierowanego do rodzica ze strony kilkulatka, bądź pewien, że chodzi o smartfon lub tablet. Każda z tych sytuacji dowodzi, że dorośli sami hodują sobie potworki. 

Przeciąganie liny

 Jakież zdziwienie następuje, gdy  na naszych oczach powstaje potwór, nad którym już nie można zapanować. Co najbardziej przykre, któremu rzadko już można pomóc. - Marlena, powiedziałam nie! – usłyszałam słowa mamy wchodzącej z dziewczynką do poczekalni w przychodni. - Ale mamo, tylko na trochę! - I ciągnie się za nią, wisząc na jej torebce. Mama podeszła do ekranu w poczekalni i włączyła telewizor. A już chciałam zakrzyknąć w duchu „brawo matka!  – Masz Marlena, oglądaj bajkę! – zwróciła się do dziewczynki. I stracone nadzieje. Parę chwil trwała przepychanka fizyczno-słowna. Dziewczynka kompletnie nie była zainteresowana bajką. Z uporem maniaka nurkowała do torby swojej mamy. – Mamo, ale tylko sobie zdjęcia pooglądam! - Dobra – powiedziała mama – ale tylko zdjęcia! I runął ostatni bastion. Dobrze wszyscy wiemy, że nie na zdjęciach się skończyło i nie o zdjęcia w ogóle chodziło. I tak codziennie ktoś „wylewa swoje dziecko z kąpielą”. W imię wolnej chwili, świętego spokoju. Albo, jeszcze lepiej dla niektórych, jako formy nagrody. Pozornie niewinna sytuacja, jakich wiele i codziennie dorośli fundują swoim dzieciom druzgocące zmiany w ich mózgach. 

 

Mózg kontra smartfon

Najnowsze badania brytyjskich naukowców pokazują, w jaki sposób umysł kilkulatka, w wyniku nadużywania smartfonów lub tabletów, cofa się do poziomu trzylatka. Widzimy to na poziomie umiejętności społecznych dziecka, okazywania uczuć, empatii, radości, smutku. Już u dzieci przedszkolnych można zaobserwować zaburzenia w koncentracji, zacieranie się granicy między światem rzeczywistym a wirtualnym. Konsekwencją tego jest szereg zaburzeń psychicznych, zaczynając od tych psycho-ruchowych, przez  destruktywną samoocenę, na depresji skończywszy. Uszkodzeniu ulega ta część mózgu, która jest odpowiedzialna za informacje pochodzące od zmysłów. To wszystko dzieje się w głowie. Fizycznie zaś możemy doświadczać lawinowych problemów z wadami kręgosłupa, szczególnie z odcinkiem szyjnym ( pokolenie dzieci technologii cyfrowych zwane jest – pokoleniem pochylonych głów), wad funkcjonowania nadgarstków a przede wszystkim palców odpowiedzialnych za prawidłowe trzymanie długopisu czy kredki. Wyliczać dalej? Widzę to na każdym kroku, to się dzieje wszędzie dookoła. Tylko dorosłym brakuje jakoś determinacji, żeby rozbić to błędne koło. Sami wpędzając  swoje dzieci w uzależnienia…bo nie chce mi się wierzyć, żeby człowiek był aż tak zaślepiony i nie dostrzegał, w jaką stronę to wszystko zmierza. Dorośli bezmyślnie hodują pokolenie iGEN = iGENERATION. No bo jak inaczej można nazwać tłumaczenie mamy na placu zabaw, która trzylatce daje do zabawy smartfon mówiąc: Masz! Pooglądaj sobie, bo widzę, że się strasznie nudzisz! Smutek i jakaś bezradność mnie ogarnia, bo przecież wiem, że dziecko nie odmówi, a w dodatku jest kompletnie nieświadome, że  własna mama robi jej krzywdę. I już widzę to zahipnotyzowane spojrzenie. A przecież prawda jest taka, że dzieciom potrzebna jest nuda, ponieważ dzięki niej pojawiają się w głowach  najbardziej niesamowite pomysły. Nuda buduje kreatywność dziecka, pobudza wyobraźnię, jest przyjaciółką wspólnych zabaw. Właśnie wtedy zaczyna się dostrzegać świat dookoła. A w tym świecie niezmiennie króluje to, czego można dotknąć, poczuć, zobaczyć, posłuchać. Jak dziecko ma być blisko nas, jeśli nie buduje się z nim realnych, prawdziwych więzi? Oto właśnie chodzi, żeby widziało swoje odbicie w naszych oczach, a nie w zimnym ekranie. Dzieci potrzebują uwagi bliskich, akceptacji, czasu który im możemy poświęcić. 

 

Poznawanie przez czytanie

Nic tak nie sprzyja budowaniu relacji, będę to powtarzać do „końca świata i jeszcze dłużej”,  jak głośne czytanie! Wspólna lektura jest nieocenionym lekiem na całe zło, które funduje nam cywilizacja. I nie ma argumentów, że brak czasu. Czytać można wszystko, wszędzie i zawsze. Gotujecie? Szukajcie razem nowych przepisów! Planujecie wakacje? Zajrzyjcie razem do przewodników, map, książeczek o podróżach. W kinach pojawił się nowy film na podstawie książki? Może warto ją wypożyczyć i poczytać razem. Wypadł pierwszy ząb, odpadł strupek, czy zdarzyło się niekontrolowane siku ;)? Znamy pełno książek na te temat! Nie trzeba być specjalistą w danej dziedzinie. Może lepiej pokazać dziecku, że razem szukacie odpowiedzi? Każda chwila przy wspólnym czytaniu zaspokaja potrzeby emocjonalne dziecka. Buduje niepowtarzalną więź i wspiera rozwój psychiczny. Pomaga rozwijać mowę, wyobraźnię i koncentrację. Szuka rozwiązań problemów, uczy wrażliwości i mobilizuje do samodzielnego myślenia. Jednocześnie dostarcza rozrywki i, zaraz obok hasania na podwórku, jest doskonałym detoksem od wszystkich mediów. Potrzebujecie dodatkowych dowodów na wielkość głośnego czytania? Bardzo proszę! Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego w Ohio obliczyli, że dzieci pięcioletnie, którym codziennie ktoś czytał, słyszą o około 1,5 MILONA słów więcej od rówieśników, którym się nie czyta! Badacze z Uniwersytetu w Sussex udowodnili, że codzienne głośne czytanie obniża poziom stresu o 68%!! To więcej niż słuchanie muzyki, spacer, czy picie herbaty! Zatem, moi drodzy, jeżeli  MY nie znajdziemy tego czasu, to jak możemy oczekiwać od dziecka, że ono go odkryje? Podobno „jedynie dzieci wiedzą, czego szukają” pisał Antonie de Saint-Exupery. I jest w tym jakaś prawda, bo trudno czasem odnaleźć  sens, nadążyć za działaniami lub odkryć jakąś racjonalność. Jednak czy o to właśnie chodzi? Szukajmy razem z dziećmi, przyjmijmy tą ciekawość świata i nie bójmy się pytań. Przychodźcie razem z dziećmi do biblioteki, niech one też uczestniczą w wyborze książek. Pozwólcie im wybierać nawet te, na pierwszy rzut oka, nieinteresujące. To jest ich wybór. Szybko dojdziecie do tego, gdzie leży „Piaskowy Wilk”, że można go głaskać i przytulać, że razem z  Karusią fajnie jest pójść na plażę i szukać skarbu. Odkryjecie piękno Doliny Muminków i to, że w głębi duszy każdy z nas tęskni za takim domem w jakim mieszkali. Razem możecie bać się Buki, a może i zrozumieć, że tak naprawdę wcale nie jest taka straszna. Maluchy kochają serię książeczek o przyrodzie „Opowiem ci mamo” i zdziwicie się, ile będą wiedzieć o mrówkach, pszczołach, czy żabach. Przygody Cioci Jadzi z książek Elizy Piotrowskiej wzbudzą u niejednego salwy śmiechu. U mnie są dowodem na to, że  to książki dla dzieci młodszych i starszych. Ciotka Jadźka rozśmiesza moją młodszą córkę i starszego syna, a i ja przy tym mam niezły ubaw. I niech przepadnie ten, kto ośmieli się twierdzić, że starszym dzieciom, które samodzielnie czytają, nie warto już czytać. Totalna bzdura! Nie ma lepszych chwil, pewniejszych sposobów na budowanie tego, co najlepsze i najwspanialsze – bycia razem. Może warto zastanowić się i zanim kupimy dziecku kolejną zabawkę, trzydziestego pluszaka, setne autko, grę komputerową, czy po prostu wciśniemy mu w dłoń kasę…pomyślmy, co najcenniejszego możemy mu dać. I nie tylko tego szczególnego dnia, ale już każdego następnego. 

Basia Hałusek