Aktualności Dodano: 15 kwietnia 2020

O dwóch takich z Bojanowa, co odkryli jaskinię

Data rozpoczęcia: 2020-04-15
Data zakonczenia:

- Stary, wieje jak cholera. Dawaj sweter, bo zamarznę - woła Janusz Nickowski do swojego kompana od górskich poszukiwań. Rzeczywiście, chłód jest przenikliwy, co może oznaczać, że dalej jest coś wyjątkowego. Po kilku minutach zimno zamienia się w adrenalinę i radość z wielkiego odkrycia.

- Po górach chodziłem od zawsze, bo w Poroninie mieszkała siostra mojej mamy - mówi Czesław Majchrowicz, przez lata pracownik Bojanowskich Zakładów Piwowarsko-Słodowniczych. Dziś zakład pod tą nazwą nie istnieje, a schedę po nim, po wielu latach i licznych perturbacjach, przejął funkcjonujący obecnie Browar Bojanowo.

Majchrowicz pracował w browarze razem z Januszem Nickowskim, który w tamtym czasie pasjonował się eksploracją jaskiń. Do Sekcji Grotołazów Akademickiego Klubu Turystycznego należał jeszcze od czasu studiów i to on namówił Majchrowicza, aby wspólnie wybrali się w góry, do jaskiń. Długo nalegać nie musiał, wszak kolega z pracy Tatry znał, chociaż z jaskiniami niewiele miał wspólnego.

Tajemniczy balkonik 

Jest lipiec 1968 roku. Kumple z pracy, podczas wspólnego urlopu, wyjeżdżają do Kir koło Zakopanego na obóz szkoleniowo-eksploatacyjny Sekcji Grotołazów AKT. W tamtym czasie członkowie klubu od dwóch lat przeczesują teren wokół Kominiarskiego Wierchu. Są przepojeni głęboką wiarą, że to jest właśnie ten rejon, gdzie muszą być jaskinie. Mają ku temu solidne podstawy - penetrowana okolica ma charakter krasowy. Doświadczenie i logika podpowiadają, że potencjalnie można natknąć się tam na jakieś otwory wykonane przez działalność siła natury. Niektórzy pewnie pukają się w głowę, bo przecież wszystko, co można było, już znaleziono i spenetrowano. Zresztą obiegowa opinia na temat tego terenu jest nieco odmienna od przekonania grotołazów z poznańskiej sekcji.

Nickowski z Majchrowiczem podażają północnymi stokami Kominiarskiego Wierchu w Tatrach Zachodnich. Jest 11 lipiec. W pewnym momencie dostrzegają obiecująco wyglądający "balkonik". Wspinają się, aby sprawdzić, co takiego kryje się za dostrzeżonym przed momentem skalnym występem. Nickowski, jako doświadczony grotołaz, idzie pierwszy, a po chwili dobija do niego Majchrowicz. W skale, przy balkoniku, dostrzegają otwór, z którego ciągnie strumień zimnego powietrza. 

- Stary, wieje jak cholera. Dawaj sweter, bo zamarznę - woła Janusz Nickowski.

 Jego kompan na początku śmieje się, ale szybko pojmuje, co się dzieje.

 - Kiedy jednak widzę, że nieborak z podwiniętymi rękawami sinieje, zaczynam wierzyć w większe odkrycie - doda.

 Po prostu brzuch

 Otwór, z którego ciągnie powietrze, okazuje się być jaskinią. Później będzie już wiadomo, że dwaj eksploratorzy rodem z Bojanowa dokonali w Tatrach poważnego odkrycia. Odtąd obozowicze razem z pozostałą ekipą zabierają się za oględziny tego miejsca. 

- Tamtego lata, razem z pozostałymi uczestnikami, spenetrowaliśmy jaskinię do głębokości 320 metrów. Charakteryzuje się ona bogatą szatą naciekową - opowie Majchrowicz.

 Odkrycie zostaje zgłoszone w Tatrzańskim Parku Narodowym. Dokonuje tego kierownik obozu, geograf Alfred Rosler, a w sierpniu napiszą o tym gazety - najpierw "Kurier Polski", a następnie "Życie Warszawy". Poszukiwacze nadają jej nazwę Bańdzioch Kominiarski. Bańdzioch - po góralsku - oznacza tyle co brzuch, a drugi człon nawiązuje do rejonu odkrycia, czyli Kominiarskiego Wierchu. Dla Majchrowicza to coś niebywałego - pierwszy wyjazd w Tatry w charakterze eksploratora jaskiń i taka niespodzianka!

Minęło pół wieku

Janusz Nickowski (dziś 77 lat) mieszkał w Bojanowie w willi przy browarze, a Czesław Majchrowicz (obecnie 75 lat) - w kamienicy przy rynku. Jego ojciec, Marian Majchrowicz, był znanym w mieście mistrzem masarskim. Niektórzy do dziś z rozrzewnieniem wspominają wyrabianą przez niego kiełbasę śląską. Obecnie obaj panowie nie mieszkają już w miasteczku. Nickowski wyprowadził się do Kościana, Majchrowski - do Włocławka. Wciąż jednak mają tu rodziny.

Kiedy cały świat z duszą na ramieniu przyglądał się akcji ratunkowej prowadzonej w jaskini w Tajlandii, dzień po jej szczęśliwym finale przypadła 50. rocznica odkrycia Bańdziocha Kominiarskiego przez mieszkańców Bojanowa. 

- Może warto byłoby w przyszłości pomyśleć o tym, aby upamiętnić naszych lokalnych odkrywców? Może można by to zrobić na przykład umieszczając pamiątkową tablicę na domu, w którym mieszkał Czesław Majchrowicz? - zastanawia się Krzysztof Wodyński, bojanowski regionalista.

ŁUKASZ DOMAGAŁA