Aktualności Dodano: 11 Stycznia 2021

Szczęśliwy, bo gazet nie czyta

Data rozpoczęcia: 2021-01-11
Data zakonczenia:

Prezentujemy odkrycie, które wstrząśnie czytelnikami - pewien mieszkaniec podwarszawskiego Garwolina był prekursorem mody na odrzucenie konsumpcji mediów. I to wszystko już w 1925 roku!

Niejaki Wojciech Mińczak w rozmowie z dziennikarzem przyznał, że od ćwierć wieku nie czyta prasy. Współcześnie można by to porównać do nieoglądania telewizji lub nieprzeglądania portali internetowych. W tamtych czasach to gazety były najważniejszym źródłem informacji.

Spieszymy wyjaśnić, że brak zainteresowania prasą nie był podszyty nieumiejętnością czytania, co w dwudziestoleciu międzywojennym nie było wcale takie rzadkie. Ów pan ukończył szkołę miejską w Płocku i co jak co, ale czytać potrafił. Jegomość przyznał, że mimo wszystko nie porzucił kontaktu ze słowem drukowanym, rekompensując sobie brak gazet innymi lekturami:

Czytałem biblję i co najwyżej Żywota Świętych. Obecnie liczę sobie lat 45. Jestem jak pan widzi - mężczyzną w kwiecie wieku. Żyję, zdrów jestem i nieźle mi się powodzi.

Powód odwrotu od prasy był dość poważny - przepytywany przez dziennikarza, w wieku 20 lat przejął się umieszczonymi w gazecie zapowiedziami o rychłym końcu świata:

Tedy przepowiednię tak wziął do serca, że za psi grosz wyzbył się całej ojcowizny, otrzymane pieniądze rozdał biednym, sam zaś, posypawszy głowę popiołem, w modlitwie i medytacjach oczekiwał końca świata. Gdy jednak przeszedł dzień krytyczny, a ostał się w swych posadach, młodzieniec uczuł taką wzgardę do gazet, iż odtąd całkiem zaprzestał je czytać.

Rozgoryczony, przez 25 lat, a może jeszcze dłużej, chował urazę do dziennikarzy, nazywając ich "pismakami" i "synami szatana", przed którymi "wrota królestwa Bożego zawsze będą zamknięte".

Minęło wiele lat, a w wywodach bohatera tekstu wciąż można doszukiwać się słuszności. Bo to, co on robił w międzywojniu, dziś robią nowe pokolenia. I pewnie nie zdają sobie sprawy, że był kiedyś taki Mińczak, kolonista z Garwolina, nieświadomy zapewne prekursor spokojnego życia bez niepotrzebnego szumu informacyjnego.

Powyższy materiał jest najlepszym dowodem na to, jak zbieżne potrafią być problemy ludzi współczesnych i tych, którzy żyli prawie wiek temu. Zachęcamy do poszukiwania takich analogii, przeglądając samodzielnie zasoby Leszczyńskiej Biblioteki Cyfrowej.

Łukasz Domagała