Aktualności Dodano: 15 listopada 2025

Blues, energia i Hammond na pełnej mocy

Data rozpoczęcia: 2025-11-15
Data zakonczenia:

W piątkowy wieczór 14 listopada 2025 roku Biblioteka Ratuszowa zamieniła się w koncertowy tygiel. Free Blues Band – grupa z ponad czterdziestopięcioletnim stażem – pokazała, że blues wciąż potrafi trzymać za serce… i porządnie nim potrząsnąć.

Od pierwszych taktów było jasne, że nie mamy do czynienia z zespołem odcinającym kupony od dawnej chwały. Bracia Andrzej i Marian Malcherkowie zakładali Free Blues Band pod koniec 1979 roku, ale energia, którą dziś generują na scenie, mogłaby zasilić średnich rozmiarów miasteczko. Publiczność szybko wyczuła ten puls: rytmy rhythm’n’bluesowe płynnie mieszały się z soulowymi wstawkami, funkowym podskokiem i jazzowym luzem.

Szczególne wrażenie robiły utwory z repertuaru Jimi’ego Hendrixa i Deep Purple – zagrane tak, że jednocześnie brzmiały znajomo i świeżo. Duża w tym zasługa Agnieszki Malcherek, która na legendarnych organach Hammonda potrafi wyczarować dźwięk równie delikatny, co przeszywający. W Polsce nie ma drugiej kobiety, która regularnie koncertuje na tym instrumencie, a po tym występie nikt nie miał wątpliwości, że instrument i artystka tworzą duet doskonały.

W Bibliotece padło też sporo wspomnień o muzycznych kolaboracjach zespołu. Publiczność mogła usłyszeć anegdoty o grze u boku Tadeusza Nalepy, z którym Free Blues Band zagrał jego ostatni koncert w 2006 roku, a także o spotkaniach z takimi ikonami, jak Taj Mahal, Chris Farlowe, Steve Morse, Ian Paice, John Mayall, The Animals czy Johnny Winter. Brzmiało to jak lista marzeń każdego bluesmana — i trochę jak dowód, że Free Blues Band naprawdę od lat gra w najwyższej lidze.

Na scenie tego wieczoru wystąpili:

  • Andrzej Malcherek – gitara, wokal

  • Agnieszka Malcherek – organy Hammonda

  • Mateusz Pawelec – gitara basowa

  • Dariusz Kamiński – perkusja

Koncert zakończył się owacją, której nie powstydziłby się żaden klub bluesowy. Publiczność wyszła z Ratuszowej zadowolona, trochę ogłuszona… i zdecydowanie rozgrzana.



Fotografie: Witold Spisz