Aktualności Dodano: 20 października 2016

Wywiad z Hanną Kowalewską - powieściopisarką, poetką, autorką słuchowisk radiowych

Data rozpoczęcia: 2016-10-20
Data zakonczenia:

Na początku chciałabym porozmawiać o Pani najnowszej książce. Cztery rzęsy nietoperza – to kolejna część słynnej sagi o Zawrociu. Dlaczego zdecydowała się Pani kontynuować tę serię?

Ogłosiłam koniec cyklu o Zawrociu, ale moja wyobraźnia nic sobie nie zrobiła z tego postanowienia.  Pisałam dalej. Gdy Wydawnictwo Literackie zaproponowało mi kontynuowanie cyklu, miałam już w szufladzie nie tylko pomysł na kolejną powieść, ale i dwieście stron tekstu. A że o następne „Zawrocie” prosili też czytelnicy, łatwo było podjąć taką decyzję.

Czy jest szansa, że powstanie kolejna cześć?

Szansa jest, bo w komputerowej szufladzie jest już sporo zapisków i pomysłów na dalsze części. Pozostaje tylko pytanie, czy podzielę się tym z czytelnikami. Choć może raczej - kiedy!  Zawrocie jest jednym ze światów w mojej wyobraźni – i to dość ekspansywnym. Nie ma magicznego zaklęcia, żeby powiedzieć sobie koniec. Nawet nie mogę uśmiercić głównej bohaterki, bo to ona jest narratorką. Ale jest parę innych książek, które chciałabym napisać i na razie Matylda i Zawrocie muszą poczekać.

Pani książki są przesiąknięte emocjami. Dotyka Pani bardzo trudnych tematów, skomplikowane relacje międzyludzkie, zdrady, śmierć. Dlaczego opisuje Pani takie sytuacje życiowe?

Interesuje mnie psychika ludzka. Relacje między jednym a drugim człowiekiem, relacje rodzinne. 

Czy te historie zawarte w Pani książkach w jakimś stopniu są odzwierciedleniem Pani doświadczeń życiowych?  

Nie ma bezpośrednich odniesień do mego życia, ale książki zawsze mają sporo wspólnego z autorem. Wyrastają nie tylko z doświadczeń życiowych, ale i z tęsknot, niespełnień, problemów, z którymi przychodzi nam się, kompleksów, oczarowań…  To wszystko gdzieś w podświadomości pisarza lepi się w powieściową całość, tak że potem trudno nawet określić, ile w tym z samego autora, ile z obserwacji, a ile gry wyobraźni.

 Jakie wartości pragnie Pani przekazywać swoim czytelnikom?

Nie wiem, czy myślę w kategoriach wartości. To się dzieje przy okazji. Jak wszyscy, mam swój dekalog. To przenika do mojej twórczości.  Może jedynie za mało jest w moich powieściach ekologii. Wydaje mi się, że człowiek jest takim trochę pasożytem na ziemi, w takim znaczeniu, że ją niszczymy, objadamy. Sami siebie też przy okazji. Chciałabym kiedyś napisać książki, które włączyłyby się w nurt ocalania tego, co tak swobodnie niszczymy.

W jakich okolicznościach tworzy się Pani najłatwiej. Wyjeżdża Pani poza miasto, zaszywa się gdzieś                        z dala od ludzi, gdzieś wśród przyrody?

Nie, ja tak nie mam. Do pewnego momentu mojego życia głównym miejscem tworzenia był pokój w domu moich rodziców. Teraz mieszkam w Warszawie. W moim warszawskim mieszkaniu pisze mi się najlepiej. Zdarza się też, choć rzadko, że tworzę w Domu Pracy Twórczej Astoria w Zakopanem albo w Jastarni. Muszę dobrze znać miejsce, by chciała przyjść w nim wena. 

 Skąd czerpie Pani pomysły na kolejne historie?

Bohaterowie w pewnym sensie przychodzą do mnie. Artyści mają natchnienia, czyli te momenty, w których nagle czują, widzą swego bohatera. Tak jest ze mną – wiem, jak wygląda, jaki jest, gdzie mieszka. To jest silna wizja i taki bohater już zostaje na zawsze w mojej wyobraźni  i oczywiście zapiskach, w pisarskiej szufladzie, gdzie czeka na właściwy moment, czasami kolejnymi projekcjami mocno domagając się zaistnienia. 

 Pisze Pani cały czas wiersze?

Od 2005 roku nie napisałam ani jednego wiersza. Te ostatnie były związane z moim pobytem w Wilnie. Pierwszy raz zakochałam się w mieście. Zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Moi czytelnicy podkreślają, że wpisuję w swoje teksty prozatorskie trochę poezji. W przedostatniej książce Tam, gdzie nie sięga już cień było jej nawet sporo, zwłaszcza we fragmentach wizji przedśmiertnych jednej z bohaterek, gdzie doskonale sprawdzały się metafory.

Jak Pani wypoczywa i czy oprócz pisania ma Pani jakieś inne pasje?

Lubię i góry i morze- taki rozstrzał. Zwykle jest tak, że w każdym roku jestem w Zakopanem i Jastarni. To moje główne punkty. Maluję, spaceruję i oprócz pisania książek jestem też molem książkowym.

Zatem jakie książki lubi Pani czytać?

Literaturę faktu, książki podróżnicze, biografie, listy. Albo książki, które łączą literaturę piękną z literaturą faktu, tak jak było w książce Anny Janko Mała Zagłada, Olgi Tokarczuk Księgi Jakubowe czy Marka Ławrynowicza Patrioci 41.  Pisząc muszę przebywać w świecie fikcji i gdy wychodzę z pisania i wracam do lektur, to staram się być w takim świecie, który ociera się mocno o rzeczywistość.

Czy może Pani zachęcić osoby, które nie znają pani twórczości do tego, aby ją poznały?

Na pewno są to książki dla czytelników, którzy chcą się dobrze bawić wciągającą fabułą. Zawsze jest zagadka, zawsze są tajemnice, które powodują, że chce się przełożyć następną kartkę. Staram się nie nudzić, to moja podstawowa zasada pisarska. Oprócz tego, myślę, że w moich książkach są postacie, które mogą przyciągać. W każdej powieści są bohaterowie w różnym wieku, więc można się łatwo w moich powieściach odnaleźć. Na przykład w książce Tam, gdzie nie sięga już cień, która jest przede wszystkim o młodych ludziach, dwudziestoparolatkach, jest kobieta ponad 90- letnia, która fascynuje moje czytelniczki. Zajmuję się tym wszystkim, co ludzie przeżywają, miłością, namiętnością, śmiercią. Zachęta może być też to, że moje książki trafiają zawsze na listy bestsellerów. To chyba największa rekomendacja.

Rozmawiała Gabriela Majchrzak