Aktualności Dodano: 24 maja 2021

Odchodzą byli żużlowcy Unii Leszno. Pożegnanie nestora

Data rozpoczęcia: 2021-05-24
Data zakonczenia:

Wykrusza się grono byłych żużlowców Unii Leszno. Niedawno ze smutkiem żegnaliśmy Włodzimierza Helińskiego, zawodnika leszczyńskiej drużyny w latach 1978–1985. Na ligowy debiut, mimo że swoją przygodę z czarnym sportem zaczynał pod okiem trenera Zdzisława Walińskiego już w 1972 roku, musiał długo czekać. Z powodu mocnej konkurencji jeśli chodzi o skład Unii oraz kontuzji. Urazy, szczególnie skomplikowane złamanie nogi, w znacznym stopniu ograniczały popularnemu Włodkowi szanse na wielkie sukcesy solowe. Choć udział w trzech finałach Indywidualnych Mistrzostw Polski, złoty medal Mistrzostw Polski Par Klubowych, czy dwa triumfy w finałach Drużynowego Pucharu Polski swoją rangę przecież mają.

Miał też Włodzimierz Heliński swój znaczący udział w sukcesach leszczyńskiej Unii w rozgrywkach ligowych, choćby w mistrzowskich tytułach w latach 1979–1980. Nie bez znaczenia było to, że zawsze cieszył się wielką sympatią kolegów i rywali z toru, a przede wszystkim kibiców. Pogodę ducha zachował do końca, mimo że ze zdrowiem nie było u Niego najlepiej.

Podczas opłatkowych spotkań na leszczyńskim stadionie wyjaśniliśmy sobie z Włodkiem pewien statystyczny dylemat: On twierdził, że pojechał w jednym z ligowych spotkań już w 1974 roku, ja zapewniałem Go, że nie zostało to nigdzie oficjalnie odnotowane. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że pewnie ten Jego jedyny ligowy start w 1974 roku został zapisany na konto Jego kuzyna, Antoniego Helińskiego.

Swoją ligową przygodę Włodzimierz Heliński kończył jeżdżąc przez trzy sezony w barwach Startu Gniezno. Nie zmienia to faktu, że Włodku zawsze byłeś, jesteś i będziesz kojarzony z leszczyńską Unią.

Włodek odszedł od nas 1 maja 2021 roku, dołączając do niebieskiej drużyny i do swoich klubowych kolegów, Kazimierza Adamczaka, który zmarł w 1994 roku i Mariusza Okoniewskiego, który odszedł w 2006 roku.

W czwartek, 20 maja 2021 roku zmarł Stanisław Przybylski, reprezentant Unii z zupełnie innego okresu historii leszczyńskiego klubu. Złoty medalista Drużynowych Mistrzostw Polski z lat 1951 i 1952. Zaczynał od startów w imprezach na maszynach przystosowanych. Barwnie o tym opowiadał, że na przykład na zawody jechał na tym samym motocyklu, na którym później, po odjęciu zbędnego wyposażenia, w nich startował. Wiele takich wypraw odbył wspólnie ze swym przyjacielem, Alfredem Smoczykiem.  O Fredzie potrafił opowiadać długo i mimo przecież podeszłego wieku, ciekawie, z licznymi szczegółami. Na przykład o łataniu na trasie dętki podczas wyjazdu na turniej do Poznania, o zawodach, które obaj w cuglach wygrywali.

Pan Stanisław od początku swej przygody ze sportem żużlowym, czyli od 1946 roku, pełnił w klubie także rolę mechanika. Starty zakończył po sezonie 1952, o maszyny zawodników Unii oficjalnie dbał do 1957 roku. Przez wiele lat prowadził swój warsztat samochodowy. Po zamknięciu tej działalności i przejściu na emeryturę często spotykał się z kibicami, zapraszając chętnych do odwiedzenia żużlowego domowego „muzeum”, swego rodzaju ściany pamięci, pełnej fotografii z tamtych, odległych czasów, gdy wspólnie z Alfredem Smoczykiem wygrywali turniej za turniejem. Posiadał też liczne nagrody, jakie w tamtych latach przyznawano mechanikowi towarzyszącemu triumfatorowi zawodów.

Pan Stanisław chętnie dzielił się swoimi wspomnieniami, imponując młodszym pokoleniom niebywałą wręcz pamięcią, poczuciem humoru oraz swoimi, mimo upływu tylu lat od tragicznej śmierci przyjaciela, wzruszającymi opowieściami o wspólnych startach z Alfredem Smoczykiem. Tak było choćby podczas kilku żużlowych wieczorów w Galerii Lochy Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lesznie.

Od pewnego czasu Stanisław Przybylski zwykł mawiać, że cała Jego drużyna jest już w niebiosach, że jego zawodnicy, w tym ci, których lubił najbardziej za waleczność, czyli Stanisław Kowalski i Andrzej Krzesiński, czekają już tylko na Niego. Na Nestora sportu żużlowego.

Na szczęście nie spieszył się, dożył sędziwego wieku, zmarł bowiem mając 94 lata, jako najstarszy z polskich żużlowców. Do końca był aktywnym uczestnikiem spotkań i uroczystości związanych z leszczyńskim sportem żużlowym.

Drogi Panie Stanisławie, dziękujemy za te wszystkie wspólne chwile, za opowieści i wspomnienia, za to, jakim był Pan Człowiekiem. Niech Pan spoczywa w spokoju…

Wiesław Dobruszek
    
Pod zdjęciami:
Włodzimierz Heliński (z lewej) i Stanisław Przybylski.